piątek, 17 kwietnia 2015

Franek w kosmosie, czyli wycieczka do Planetarium.

Obiecane - odhaczone. Planetarium. Na początek wybraliśmy to w Muzeum Techniki w Pałacu Kultury i Nauki. Głównie ze względu na stałą ekspozycję maszyn i pojazdów, które mogłyby uratować sytuację w przypadku braku zainteresowania pokazem. Moje  niepokoje okazały sie słuszne - ale o tym za chwilkę. Muzeum Techniki z jednej strony jest miejscem bardzo ciekawym, z drugiej strony to niestety prawdziwy relikt poprzedniego ustroju. 


Mam wrażenie, że kompletnie nic sie tam nie zmieniło od czasów mojego dzieciństwa (a było to w ubiegłym wieku ;)). Nie jest to miejsce dla miłośników nowoczesnych instalacji i interaktywnych ekspozycji. Aby wejść do Planetarium należy kupić dodatkowy bilet i stawić sie przy kopule o określonej godzinie. Nie ma przebacz, nikt nie poczeka.



Zaczęliśmy od zwiedzania - samochody, motory i maszyny to coś dla Franka







Było też dużo starszych modeli



Oraz fantastyczne makiety starych i współczesnych fabryk, kopalń i taśm montażowych




Trochę szczegółów technicznych - przekrój silnika.
Tak, tak -  po naciśnięciu guzika wszystko się ruszało



No i w końcu wyczekana sala "kosmiczna"








Ta sala decydowanie podobała się Frankowi najbardziej. Niestety nie mogę tego powiedzieć o pokazie w Planetarium. Usiedliśmy na niewygodnych, drewnianych krzesełkach w dusznej, niewielkiej salce. Zgasło światło a nad nami pokazało się nocne niebo (to znaczy czarne tło z drobnymi kropeczkami gwiazd wyświetlane przez coś w rodzaju rzutnika na biały sufit w kształcie kopuły). Pani ukryta w ciemności monotonnie i mało interesująco opowiadała o gwiazdozbiorach i poszczególnych gwiazdach. Książkowa wiedza, książkowym językiem, bez dodatkowych atrakcji. Nic się nie działo. No dobra, był zmierzch i świt i gwiazdy z czasem się przesunęły... Nie muszę mówić, że Franek wynudził sie jak mops. 


Nawet wskaźnik nie latał po niebie aby pokazywać o czym właściwie w danym momencie mówimy. Próbowałam czasami cichutko, prosto do ucha tłumaczyć Frankowi to co mówi pani na prostszy język, ale niewiele to dało. (Tutaj serdeczne pozdrowienia dla sfrustrowanej mamy, której to bardzo przeszkadzało, mimo że sama ledwo słyszałam swój szept a ona siedziała na drugim końcu sali).
No cóż - nie był to pomysł zbyt trafiony. Tego typy wykład (bo bardziej takie określenie pasuje do tego czego byliśmy świadkiem) byłby na pewno przydany nieco starszej młodzieży szkolnej w ramach wykładu o astrologii. Dla dzieci, nawet starszych to się raczej nie nadaje.

Planujemy już podejście numer dwa - tym razem w Centrum Nauki Kopernik, które w swojej ofercie ma bogate kosmiczne menu, w tym pokazy specjalnie dla dzieci w różnym wieku (a również dla dorosłych i nauczycieli).


źródło

A na Wielkanoc wyczarowałam takie cudo. Pierwszy raz w życiu więc sie chwalę, a co :)
Moja pierwsza Pavlova ;)



Wykorzystałyście obniżki w H&M? Ja postanowiłam nie szaleć i rozsądnie kupić tylko to co potrzebne - czyli jeansy i skarpetki. Kliknęłam w sklepie on-line i skorzystałam z 25% zniżki za zapisanie się do newslettera i darmowej dostawy. Jak ja kocham okazje cenowe ;)



2 komentarze:

  1. do muzeum chętnie bym zabrała swojego smyka...nigdy tam nie byliśmy więc może odwiedzimy w wakacje. A Pavlova wyszła Ci pięknie....uwielbiam ten deser. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. My własnie wczoraj byliśmy w Centrum Kopernika :)

    OdpowiedzUsuń