Co raz częściej budzi mnie w nocy dziwny lęk - jak dalej wychowywać moje dziecko??? Podobno jedynacy są (statystycznie) bardziej inteligentni i wykształceni, jednak gorzej radzą sobie z niepowodzeniami. Coś w tym jest, bo ja, jedynaczka przeżywam każde niepowodzenie jak przysłowiowa mrówka okres a mój Łukasz (jedynak) obraża się wtedy na cały świat.
Jako, że żadna mądra książka nie pokaże co zadziała na mojego malucha, sama muszę opracować na niego przepis ;) Powiedzcie uczciwie, ile razy w obliczu przegranej wściekaliście się głośno, najlepiej wyzywając przeciwnika, pomniejszając jego umiejętności (częściej faceci) albo łapaliście ostentacyjnego doła (częściej babki) ? A dzieci patrzą... Czyli podstawą jest znowu ten cholerny dobry przykład :) Ehhh ... jak macierzyństwo wychowuje - nie tylko dzieci ale i nas ;).
Nie nawołuję do ukrywania swoich emocji - wręcz przeciwnie. Fajnie gdy dziecko widzi, że rodzic też człowiek. Musimy to jednak podać w mądrej formie a to już trudniejsze zadanie. Powiedzmy dziecku prawdę, że jesteśmy źli (smutni, w złym humorze) bo przegraliśmy np. mecz w tenisa albo kto inny dostał awans. Wytłumaczmy, że bardzo nam zależało, ale przeciwnik był tym razem lepszy. Tym razem - czyli następnym może my będziemy lepsi. Tutaj można przypomnieć, że np. w zeszłym tygodniu to my ograliśmy kolegę. Nie przenośmy złego nastroju na innych domowników. Uczmy dziecko przegrywać z klasą i godnością. Na mojego syna działają też przykłady z życia znanych postaci.
Czasem wygrywamy, czasem przegrywamy, nawet jak jesteśmy superbohaterem - takie jest życie. Sam mówi, że nie można zawsze wygrywać bo każdy by chciał i musi być sprawiedliwie - raz on a raz ktoś inny (co nie znaczy, że się czasami nie popłacze jak mu coś nie wyjdzie).
Fajnym sposobem na pokazanie dziecku, że czasami wygrana to kwestia szczęścia są gry planszowe. Wszystko zależy od farta i ilości oczek :) Grajcie często i bawcie się dobrze. Na początku bywa trudno, ale potem śmiechu co nie miara a to łagodzi frustrację ewentualnej przegranej. Oczywiście jeśli dziecku nie idzie można odrobinę mu pomóc ale nie naginajmy zasad i nie dawajmy mu ciągle wygrywać, bo to bez sensu.
Wszytko to nie znaczy, że w magiczny sposób nasze dziecko przełknie gorycz porażki z uśmiechem na ustach. Nie ma mocnych - przegrana boli największych twardzieli. Wiem, że patrzenie na żal dziecka boli jak piorun - nie ma jednak sensu rozkładać nad naszą pociechą parasola ochronnego. Prędzej czy później pozna gorycz porażki - warto je do tego odpowiednio przygotować. Jak?
Po pierwsze chwalić, ale mądrze. Doceniać starania a nie tylko efekty, zauważać małe, konkretne postępy i sukcesy, nagradzać upór w dążeniu do sukcesu (nawet jeśli chodzi tylko o narysowanie kwiatka). Pamiętasz jak mąż na pytanie jak wyglądasz mówił - "tak, tak ładnie", jakby wcale nie patrzył? Nie wolałabyś usłyszeć konkretnie, że ślicznie ci w nowej fryzurze albo, że masz pięknie umalowane oczy? Albo gdyby koleżanka zauważyła ze schudłaś 5 kg chociaż i tak jeszcze 20 przed tobą :) ?
Po drugie nie poniżaj. Ok, dziecku się nie udało bo skakało/biegało/jechało jak ostatnia łamaga? Nie mów mu tego z pretensją. Zastawów się dlaczego tak się stało. Może było zmęczone, może wcale nie chciało brać udziału w rywalizacji, może się nie skupiło itd. Rodziców to wkurza, wiadomo. Niestety własne ambicje należy schować do kieszeni. Nie objeżdżajmy dzieciaka za całokształt tylko zauważmy, że np. za mało się skupiło, gadało z kolegą itd i dajemy szansę na poprawę. Jeśli nic się nie zmieni może warto zastanowić się komu bardziej zależy na danej dyscyplinie - rodzicom czy dziecku? A jeśli nie, to może lepiej popracować nad umiejętnością skupienia uwagi dziecka a nie nad nauką zwyciężania?
Po trzecie mierz siły na zamiary (dziecka, nie swoje). Nie tłumacz dziecku, że to jest łatwe, że to drobiazg itd. Dla twojego dziecka to może być Mount Everest. Same też mamy często problemy z czymś co dla koleżanki jest banalne. A gdyby ciągle gadała, że tego nie umiemy i powtarzała że to przecież takie banalne? Nikt nie lubi czuć się jak idiota...
Po czwarte nie porównuj. Tego nie trzeba tłumaczyć. Porównywanie może co najwyżej doprowadzić do niechęci naszego dziecka do tego drugiego, "mądrzejszego". Nikt nie lubi czuć się gorszy. Nasze dziecko, może nie umie układać puzzli ze 100 elementów jak Kasia ale na pewno umie co innego czego tamta nie potrafi. Takie jest życie :). Chciałabyś, żeby ktoś chodził za Tobą i mówił, że sąsiadka pięknie wygląda i schudła po ciąży a ty jeszcze nie? No właśnie.
I na koniec - nie ma idealnej metody. Niestety. Nie raz dziecko w złości będzie płakało albo chciało zniszczyć np planszę do gry. Nie pozwalajmy mu na destrukcyjne zachowania, ale pozwólmy wyrzucić z siebie gniew. Jednemu dziecku potrzeba spokoju, drugiemu przytulenia. Skoro nam jest ciężko przełknąć porażkę to jak trudno musi być dziecku? Jak we wszystkim potrzeba tu czasu, cierpliwości i wielu rozmów.....
Takie jest życie, więc nie przejmujmy się, że nie od razu odnieśliśmy sukces.
Mam jedynaczkę....boję się by nie wyrosła na mała egoistkę, więc walczę z tym od samego początku i robię co w mojej mocy by było dobrze :) ale masz rację, nie ma idealnej metody, bo każde dziecko jest inne :)
OdpowiedzUsuń