Postanowiliśmy zatem nie eksperymentować na żywym organizmie i skorzystaliśmy z opcji już sprawdzonej. Tym razem Łukasz był przewodnikiem a ja rzuciłam się w wir porządków domowych.
źródło |
Impreza odbywała się ponownie w tym samym miejscu, czyli przy Torze Wyścigów Konnych na Służewcu. Duża, otwarta przestrzeń, średnio dobry dojazd (słabo z parkowaniem a od tramwaju trzeba większy kawałek zasuwać na piechotę). Pogoda dopisała - było ciepło ale wietrznie, więc się wyrównało - na szczęście nie padał deszcz. W zeszłym roku impreza skupiona była na pojazdach budowlanych (innych też nie brakowało) w tym większy nacisk położono na pojazdy rolnicze, traktory, kombajny i tematykę farmy (ale koparki były!). Większość mam małych smyków wie, że na widok takich ciężkich maszyn chłopaki stają jak wryci i buzie im się mało inteligentnie otwierają. Franek należy do grona dzieci ciężko uzależnionych i wszelkie koparki, śmieciarki i wózki widłowe działają na niego jak narkotyk. Przyznam, że sprytnie wymyśliliśmy też, że skoro impreza jest płatna (20 zł dziecko i 35 dorosły) to jest szansa na brak tłumów (wokoło masa darmowych imprez) - i mieliśmy rację. Zainteresowanie spore ale komfort zwiedzania wart zapłaty.
Impreza składała sie z kilku stref o różnej tematyce. Kwestie farmerskie zostały przez Franka zignorowane, za to maszyny! Szał ciał i uprzęży, że zacytuję moją koleżankę ;) Każdą maszynę i pojazd można było dotknąć, pogłaskać, wejść do środka, ponaciskać, poprzesuwać, pootwierać. Franek oszalał z radości.
http://www.ddnamaxa.pl/ |
http://www.ddnamaxa.pl/ |
Na dokładkę na "arenie" odbywały się pokazy "tańca" w wykonaniu wózków widłowych, piłkarskie szaleństwa traktora i pełne gracji popisy koparki. Koparka miała też swoje urodziny - był tort i latające konfetti.
Dodatkowo płatną (5zł.) była przejażdżka wozem gąsienicowym. Franek piszczał całą trasę a pan szalał po wybojach, dołach i wertepach ku uciesze dzieciaków. Osobiście uważam jednak, że skoro płacimy za wstęp i to nie mało - to takie atrakcje powinny być już wliczone. No ale cóż.
O innych farmerskich atrakcjach nie wiele możemy powiedzieć bo Franek nie wykazał nimi zainteresowania. Myślę, że w przyszłym roku, jeśli tematyka ponownie będzie nieco inna to pójdziemy tam znowu :) No chyba, że Franek zdradzi pojazdy i zakocha sie w kucykach Pony lub muzyce poważnej ;)
A po powrocie do domu czekała niespodzianka - wymarzony zestaw LEGO :). Udało sie nam kupić go w cenie 129 zł w LIDLU (zamiast 179 w sklepie LEGO). Jako, że ograniczamy ilość zabawek i wydatki - na zestaw zrzuciła się cała bliska rodzinka. I wszyscy zadowoleni - szczególnie że za chwilę urodziny Franka i kolejne prezenty! Franek długo sie nie bawił, bo wymęczony padł o 19 i spał do rana ;)
A już niedługo relacja z Uroczyska Siedmiu Stawów, "zamku Franka" ;) i pięknego ogrodu botanicznego który zaskoczył nas w drodze do Wrocławia (też pięknego).
Moja Wikunia ze szczescia by tam oszalala :)
OdpowiedzUsuńMój Gabryś uwielbia te ,,ciężkie" sprzęty i pewnie też chodziłby z otworzoną buzią. Zazdrościmy zatem atrakcji. U nas niestety jak co roku zero zainteresowania władz dniem dziecka, dlatego sami musieliśmy coś kombinować :-)
OdpowiedzUsuńDla chłopców to musi być prawdziwy raj!
OdpowiedzUsuńŚwietna inicjatywa dla młodych inżynierów :D
OdpowiedzUsuń