środa, 19 lutego 2014

Kolejna wizyta w kinie i REAKTYWACJA BLOGA!

Kochane mamy - po roku przerwy (i prowadzenia bloga kosmetycznego) zatęskniłam za tematami "mamusiowymi". Nie chciałam mieszać na tamtym blogu (powoli wdzierały się już treści nie do końca kosmetyczne) więc wracam! Mam nadzieję, że uda mi się odbudować choć małą grupkę wiernych czytelniczek :). A więc do dzieła :) Skończyłam na pierwszej wizycie Franka w kinie. Obecnie synek ma już 3 lata i 8 miesięcy i mamy za sobą seanse : Krudowie (umiarkowane zainteresowanie), Samoloty (zachwyt) Turboślimaki (zachwyt), Rycerz Blaszka (zachwyt), Smerfy (strach przed Gargamelem i wyjście przed końcem), Uniwersytet Potworny (zachwyt) oraz z ostatniej niedzieli LEGO Przygoda (wielki zachwyt) 



 

Reklamy robią swoje i moje dziecko zapałało ogromną miłością do wszelkich ludzików LEGO. Chcąc nie chcąc zebrałam się w sobie i poszłam. Powiem jedno - z żadnego filmu w życiu nie wyszłam z takim bólem głowy! Ogromny szacunek dla twórców, bo film z technicznego punktu widzenia wygląda imponująco. Super, że łączy praktycznie wszystkie postacie LEGO w jednej historii (od kosmonauty z lat 80-tych po postacie z Gwiezdnych Wojen). Można mieć sporo uwag do języka i metod stosowanych przez postacie. Obserwowałam jednak reakcje dzieci i stwierdzam, że one odbierają to jednak inaczej niż my. To co mi się absolutnie nie podobało to ilość kolorów, obrazów i dźwięków którymi jak karabinu byliśmy atakowani od początku do końca filmu. Za dużo, za głośno, za pstrokato. 


Poprzednie produkcje LEGO wyglądały o niebo spokojniej. Franek był jednak tak zachwycony i zakochany w ludzikach, że opowiadał wszystkim wokoło co widział przez cały dzień,  szkoda tylko, że  ja zostałam z migreną na 2 dni. Czego się nie robi dla naszych małych  bąków ;). Wizyta w kinie miała jeszcze jeden minus - silną potrzebę posiadania koszulki z Batmanem Lego (całe szczęście kiedyś taką kupiłam i leżała w szafce) oraz zamiłowanie do figurek kupowanych na sztuki (w torebkach, co to nie wiadomo co sie kupuje).


Wybraliśmy z listy kilka postaci i mama stała sie mistrzem macania torebek :) Muszę powiedzieć, że bardzo skutecznym! Wymacałam co trzeba i mam spokój :) Reszty w kolekcji nie będzie bo staram się aby Franek rozumiał, że nie można mieć wszystkiego co się chce. Na szczęście na razie nie ma oporu materii.
Oto nasza mała kolekcja:




Na dokładkę LEGO Przygoda dopadła nas również w McDonalds (całe szczęście że zabawki można kupować po 5 zł. bez konieczności jedzenia).


Reasumując - film LEGO Przygoda jest imponujący wizualnie, ale bardzo meczący. Zdecydowanie polecam go dzieciom 6+,  bo takie maluchy jak mój mogą dostać oczopląsu a połowy całkiem dorosłych dialogów po prostu nie zrozumieją. Na fali zainteresowania LEGO zapisaliśmy sie do Klubu LEGO (link). Na intensywną działalność na stronie Franio jest jeszcze za mały, ale na oglądanie otrzymywanego pocztą magazynu jest akurat :)


A przy okazji , miłośnikom Lego polecam wyjątkowe zdjęcia pewnego ojca-fotografa . (link)

źródło
Żeby nie było, że tylko popkulturową papką żyjemy, w kolejnym poście przedstawię naszą rozrastająca się biblioteczkę, oraz kreatywne metody na naukę literek - dla opornych ;)

4 komentarze:

  1. O kurczę ;) Muszę zastanowić się, czy na pewno chcę iść na ten film w weekend z moją chrześnicą ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety moją opinię potwierdził też dzisiaj znajomy tata. Straaaasznie dużo sie dzieje, rusza, lata, zmienia. Ale dzieciakom sie podoba ;)

      Usuń
  2. Nie wiedziałam, że prowadzisz " mamusiowego " bloga Marteczko :)
    Co do Lego, moje dzieci mają to samo, szaleństwo i zamiłowanie, cała trójka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo zawiesiłam go na kołku w marcu zeszłego roku. Ale mi sie zatęskniło:) I tematów sie uzbierało....

      Usuń