Nadrabiamy zaległości. Nagłe
pojawienie się cudownej pogody wygnało nas w plener. Na wielki wyjazd nie było
co liczyć ale w mieście tez można poszaleć ;) Zaczęliśmy od Wyścigów
Rowerkowych, czyli imprezy Met Life Tour Kocham Rowerek 2015. Absolutnie
fantastyczna inicjatywa, której sponsorem tytularnym jest Met Life. Udział w wyścigu był bezpłatny.
„To całodzienna impreza rodzinna w atmosferze pikniku, w której
najmłodsi mieszkańcy miast angażują się bezpośrednio w formie zdrowej
rywalizacji i uczą się zasad fair play. To też okazja do świetnej zabawy na
świeżym powietrzu, w gronie rodzinnym. Ogromnym atutem samej formuły wyścigów
jest niewątpliwie moment koronacji zawodników. Dzięki podziałowi na kategorie
wiekowe i grupy trzyosobowe, po każdym wyścigu na stopniach podium stają
wszyscy uczestnicy i wszyscy otrzymują nagrody.”
I dokładnie tak było. Bardzo
dobra organizacja od rejestracji na stronie, przez kontakt mailowy aż po samą
imprezę. Kolejka do numerów startowych niewielka, wszyscy uśmiechnięci, brak
wszechobecnej na takich imprezach głośnej muzyki i wiele nienachalnych atrakcji
dla dzieci. Zanim rozpoczął się nasz etap wyścigów mogliśmy skorzystać z
dmuchańców do skakania i zjeżdżania, przejechać się na kucykach, poskakać na
trampolinie, podziwiać drony, uczyć się zasad ruchu drogowego… Jednym słowem
czas oczekiwania nikomu się nie dłużył. Oczywiście ze względu na licznych
sponsorów wokoło rozstawiono namioty firm zaangażowanych w przedsięwzięcie, gdzie można było zapoznać się z ich ofertami, dostać baloniki, ulotki, gadżety zrobić sobie wiele kolorowych zdjęć. Nie było
to jednak wcale irytujące ;)
Powiem szczerze, że gdy zgłaszałam
Franka do startu (jeszcze na stronie)
nie sądziłam, że będzie to dla niego aż takie przeżycie. Zaczęło się już rano –
był nieznośny, na zajęciach na basenie rozkojarzony i nieobecny. Trochę mnie to
irytowało i ciągle usiłowałam się dowiedzieć o co chodzi. Zrozumiałam, gdy zrezygnował
ze wszystkich basenowych atrakcji i zażądał pojechania na teren wyścigów, aby
się nie spóźnić. Okazało się, że choć milczał jak zaklęty, start w wyścigu był
dla niego dużym wydarzeniem. Cierpliwie czekał na swoją kolej. Podstawowym
podziałem na starcie był rok urodzenia. Zaczynały maluchy (3 latka). Osobno
ścigały się też dziewczynki i chłopcy. Trzecie kryterium to były rowery (czy
biegówki czy na pedały). Na dokładkę panowie starali się komponować trójki w
taki sposób aby stające na starcie
dzieci były podobne wzrostem i miały zbliżone gabarytowo rowery. Naprawdę zero niesprawiedliwości,
żadnych przepychanek, tylko buzujące emocjami dzieci i zdenerwowani rodzice. No
dobra – też się bałam, choć ukrywałam to jak mogłam. Cały czas myślałam, co mam
zrobić jeśli przyjedzie jako ostatni. No bo, niby nic takiego, ale wiadomo, że żal
będzie.
Okazało się jednak, że nie doceniłam możliwości mojego dziecka. I choć
oczywiście liczył się udział, to byłabym wstrętną hipokrytką gdybym nie pochwaliła
się z dumą, że mój mały chłopiec niczym torpeda nie dał szans przeciwnikom i
przyjechał na metę jako pierwszy. Zrobił wszystko jak go prosiłam – skupił się
na celu, nie rozglądał, nie wygłupiał. Po prostu patrzył na znak mety i pedałował
jak oszalały. Muszę zaznaczyć, że koledzy z linii startu walczyli równie dzielnie! No dumna jestem strasznie. Na dokładkę, po zejściu z podium popatrzył
mi w oczy i rozbrajająco wyszeptał: „Mamusiu, dla ciebie wygrałem ten wyścig”. Normalnie ścisnęło
mnie za gardło. Oczywiście pogadaliśmy potem o współzawodnictwie, jak ważne jest
branie udziału, sprawiedliwa walka, że nie zawsze się wygrywa i że chciałabym żeby
brał udział dla siebie i dla przyjemności a ja i tak zawsze będę z niego dumna
bez względu na wynik…ale i tak mi się łezka w oku zakręciła ;).
Podsumowując – uważam ze impreza
jest super zorganizowana, fajnie prowadzona i bezpieczna. Za rok z pewnością wystartujemy
ponownie (no chyba że Franek nie będzie chciał). Wejdźcie na stronę www.wyscigirowerkowe.pl i sprawdźcie
czy w Waszym mieście też można się pościgać ;). Do zobaczenia na stracie za rok!
Jak ja lubię takie imprezy....chciałabym kiedyś z córka wziąc w takiej udział. Zwłaszcza, że w końcu opanowała sztukę jeżdżenia na dwóch kółkach :))))
OdpowiedzUsuń