wtorek, 16 czerwca 2015

Met Life Tour Kocham Rowerek edycja 2015 - naprawdę warto wziąć udział!



Nadrabiamy zaległości. Nagłe pojawienie się cudownej pogody wygnało nas w plener. Na wielki wyjazd nie było co liczyć ale w mieście tez można poszaleć ;) Zaczęliśmy od Wyścigów Rowerkowych, czyli imprezy Met Life Tour Kocham Rowerek 2015. Absolutnie fantastyczna inicjatywa, której sponsorem tytularnym jest Met Life. Udział w wyścigu był bezpłatny.


To całodzienna impreza rodzinna w atmosferze pikniku, w której najmłodsi mieszkańcy miast angażują się bezpośrednio w formie zdrowej rywalizacji i uczą się zasad fair play. To też okazja do świetnej zabawy na świeżym powietrzu, w gronie rodzinnym. Ogromnym atutem samej formuły wyścigów jest niewątpliwie moment koronacji zawodników. Dzięki podziałowi na kategorie wiekowe i grupy trzyosobowe, po każdym wyścigu na stopniach podium stają wszyscy uczestnicy i wszyscy otrzymują nagrody.”

I dokładnie tak było. Bardzo dobra organizacja od rejestracji na stronie, przez kontakt mailowy aż po samą imprezę. Kolejka do numerów startowych niewielka, wszyscy uśmiechnięci, brak wszechobecnej na takich imprezach głośnej muzyki i wiele nienachalnych atrakcji dla dzieci. Zanim rozpoczął się nasz etap wyścigów mogliśmy skorzystać z dmuchańców do skakania i zjeżdżania, przejechać się na kucykach, poskakać na trampolinie, podziwiać drony, uczyć się zasad ruchu drogowego… Jednym słowem czas oczekiwania nikomu się nie dłużył. Oczywiście ze względu na licznych sponsorów wokoło rozstawiono namioty firm zaangażowanych w przedsięwzięcie, gdzie można było zapoznać się z ich ofertami, dostać baloniki, ulotki, gadżety  zrobić sobie wiele kolorowych zdjęć. Nie było to jednak wcale irytujące ;) 








Powiem szczerze, że gdy zgłaszałam  Franka do startu (jeszcze na stronie) nie sądziłam, że będzie to dla niego aż takie przeżycie. Zaczęło się już rano – był nieznośny, na zajęciach na basenie rozkojarzony i nieobecny. Trochę mnie to irytowało i ciągle usiłowałam się dowiedzieć o co chodzi. Zrozumiałam, gdy zrezygnował ze wszystkich basenowych atrakcji i zażądał pojechania na teren wyścigów, aby się nie spóźnić. Okazało się, że choć milczał jak zaklęty, start w wyścigu był dla niego dużym wydarzeniem. Cierpliwie czekał na swoją kolej. Podstawowym podziałem na starcie był rok urodzenia. Zaczynały maluchy (3 latka). Osobno ścigały się też dziewczynki i chłopcy. Trzecie kryterium to były rowery (czy biegówki czy na pedały). Na dokładkę panowie starali się komponować trójki w taki sposób aby  stające na starcie dzieci były podobne wzrostem i miały zbliżone gabarytowo rowery. Naprawdę zero niesprawiedliwości, żadnych przepychanek, tylko buzujące emocjami dzieci i zdenerwowani rodzice. No dobra – też się bałam, choć ukrywałam to jak mogłam. Cały czas myślałam, co mam zrobić jeśli przyjedzie jako ostatni. No bo, niby nic takiego, ale wiadomo, że żal będzie. 




Okazało się jednak, że nie doceniłam możliwości mojego dziecka. I choć oczywiście liczył się udział, to byłabym wstrętną hipokrytką gdybym nie pochwaliła się z dumą, że mój mały chłopiec niczym torpeda nie dał szans przeciwnikom i przyjechał na metę jako pierwszy. Zrobił wszystko jak go prosiłam – skupił się na celu, nie rozglądał, nie wygłupiał. Po prostu patrzył na znak mety i pedałował jak oszalały. Muszę zaznaczyć, że koledzy z linii startu walczyli równie dzielnie! No dumna jestem strasznie. Na dokładkę, po zejściu z podium popatrzył mi w oczy i rozbrajająco wyszeptał: „Mamusiu, dla ciebie wygrałem ten wyścig”. Normalnie ścisnęło mnie za gardło. Oczywiście pogadaliśmy potem o współzawodnictwie, jak ważne jest branie udziału, sprawiedliwa walka, że nie zawsze się wygrywa i że chciałabym żeby brał udział dla siebie i dla przyjemności a ja i tak zawsze będę z niego dumna bez względu na wynik…ale i tak mi się łezka w oku zakręciła ;). 




Podsumowując – uważam ze impreza jest super zorganizowana, fajnie prowadzona i bezpieczna. Za rok z pewnością wystartujemy ponownie (no chyba że Franek nie będzie chciał). Wejdźcie na stronę www.wyscigirowerkowe.pl i sprawdźcie czy w Waszym mieście też można się pościgać ;).                                                 Do zobaczenia na stracie za rok!

1 komentarz:

  1. Jak ja lubię takie imprezy....chciałabym kiedyś z córka wziąc w takiej udział. Zwłaszcza, że w końcu opanowała sztukę jeżdżenia na dwóch kółkach :))))

    OdpowiedzUsuń