poniedziałek, 3 listopada 2014

Kolejny powrót blogerki marnotrawnej... Tym, razem dinozaury i Koziołek Matołek na przeprosiny.

No i znowu mnie wywiało na wieki wieków ;) Ale już jestem. Wakacje z małym dzieckiem u boku to jednak nie to samo co kiedyś. Ale przetrwałam i lizałam rany do listopada ;) Żeby nie zgnuśnieć pozwiedzaliśmy kilka fajnych miejsc. I o tym dzisiaj. Zdjęcia słabe ale fotograf był kiepski :)



Po pierwsze wybraliśmy się w końcu do osławionego Bałtowskiego Parku Dinozaurów. Musze Wam powiedzieć, że ten podstawowy punkt programu stał się w efekcie punktem najsłabszym. Chyba za dużo się nasłuchałam o tym miejscu i za dużo oczekiwałam. No są dinozaury, ale co z tego jak 90% nie można dotknąć? Nie wydają dźwięków ani się nie ruszają choć trochę? To już wolałam ten park pod Bielsko Białą. Sytuację uratowało niesamowite Oceanarium z prehistorycznymi stworami w 3D (uwaga – maluchy wpadają tam w prawdziwą panikę!), doskonale zorganizowany plac zabaw oraz wesołe miasteczko, a konkretnie różnej maści pociągi i łódeczki. Całość mnie jednak bardzo rozczarowała. Wysokie ceny jarmarczno-odpustowy styl i znudzona obsługa. Drugi raz tam nie pojedziemy. Sorry Gregory.
















Franek: : koszulka z dinozaurem  DUCK&DODGE, spodenki 3/4 LEGO, 
sandałki Timberland, czapeczka VANS

Skoro już oddaliliśmy się tyle od domu to gdzieś trzeba było spać. I tak trafiliśmy do przemiłego domku w niewielkiej wsi pod Opatowem. Agroturystyka u Zuzi - chciałabym się do czegoś przyczepić ale się nie da! No dobra – nie podobała mi się różowa elewacja ;) za to Franek się w niej zakochał. Młode małżeństwo z uroczą córeczka zadbało abyśmy się czuli w ich domu mile widziani i bezpieczni. Jednocześnie było niesamowicie swobodnie – jak u starych znajomych. Warto wspomnieć o nietypowym hobby gospodarza – dom pełen jest odrestaurowanych staroci w wiejskim stylu. Mieszkanie w takim otoczeniu to sama przyjemność! I wszystko z urządzone a takim smakiem i klasą ze chętnie przeniosłabym cały dom i zamieniła ze swoim (szczególnie łazienkę) Z resztą popatrzcie sami. Zainteresowanych odsyłam na stronę – naprawdę warto. http://www.agrouzuzi.pl/

Zdjęcie z zewnątrz wzięte z ich  strony (mam nadzieje że się nie pogniewają)











Mimo, że wcale nie chciało nam się ruszać tyłka z tak miłej kwatery – musieliśmy coś robić. Wybraliśmy się więc ponad 70 km dalej do… Pacanowa! Samo miasto ładne, z licznym akcentami bajkowymi, ale za to Europejskie Centrum Bajki kradnie całą uwagę. Absolutnie doskonałe miejsce na dzień z dzieciakami. Piękny, nowoczesny budynek, śliczny ogród wokoło i nawet żywe koziołki do pogłaskania. Zapraszam na stronę: stolica bajek






Wewnątrz można odwiedzić niesamowitą  księgarnię , mały sklepik z pamiątkami i skorzystać z możliwości powrotu do dzieciństwa - prawdziwej bajkowej wyprawy!




 Wydarzenie warte każdych pieniędzy. Przed wejściem (mysia norka) wita nas bajkowy przewodnik (wróżka, skrzat itp.) który powoli przeprowadza nas przez świat najbardziej znanych baśni. Dzieci mogą oglądać ziarnko grochu na którym spała królewna, cicho przemykać obok śpiącego smoka, szukać kwiatu paproci w zaczarowanym ogrodzie i udać się na niesamowitą wycieczkę w wagonie bajkowego pociągu (to Franek wspomina do dziś!). Do tego krótka bajka w mini kinie wewnątrz wielkiego pnia oraz fragment przedstawienia o Małej Syrence na miękkich poduszkach. To co jest wspaniale, to że wszystkiego można dotykać, pomacać a labirynt który przemierzaliśmy jest pełen zakamarków, okienek do otwierania i schowków kryjących niespodzianki (postacie  z bajek, książeczki itd) Franek (4 lata) i jego przyrodnia siostra (lat 10) wyszli stamtąd zaczarowani, oczarowani i uśmiechnięci od ucha do ucha. Z reszta ja też. W szklanych kulach poznałam najpopularniejsze stare baśnie z całego świata i z przyjemnością chłonęłam atmosferę baśni i magii. Niestety ze względu na panujący podczas wycieczki półmrok zdjęcia są raczej beznadziejne - jednak używanie lampy błyskowej było tam bardzo nie na miejscu...










 Franek: koszulka US POLO ASSN, spodnie: Lego, buty Timberland.
Spódnica mamusi - dzieło rączek  plantofelek.blogspot.com/

Polecam gorąco wizytę w Centrum – my tam na pewno wrócimy!

W beczce słodyczy jest jednak łyżka dziegciu – restauracja sąsiadująca z  Centrum Bajek. Koziołek Matołek na czerwonej elewacji nas zmylił – nie polecam! Paskudne jedzenie, sądzę że wszystko mrożone i odgrzewane w mikrofali. Nie jestem wybredna, ale aż mnie wykrzywiało, nie mówiąc o dzieciach. Nawet wilczy głód nie zmylił naszych kubków smakowych. Lepiej poszukać czegoś dalej a smaczniej ;)


Tego dnia jednak nadal było nam mało i w drodze powrotnej postanowiliśmy zobaczyć...bizony!
Jest takie miejsce gdzie można wozem po łąkach i wybojach wjechać w stado bizonów (bez szkody dla zwierząt oczywiści) i oglądać je z bliska. Farma taka znajduje się w KUROZWĘKACH (link). Na dokładkę mamy plac zabaw, odrestaurowany zespół pałacowy, bardzo fajną restaurację z przyzwoitymi cenami, gdzie (jeśli ktoś odważny) można skosztować dań z mięsa bizonów. Zaraz potem... przejść przez labirynt w kukurydzy! W 2014 roku miał on kształt Jana Pawła II co dla mnie, osoby mało "kościelnej" jest nieco dziwaczne... Pogoda średnio nam dopisała niestety...






Takie wakacje w telegraficznym skrócie :) Podsumowując - polecam gorąco Pacanów! To było najfajniejsze miejsce w jakim byłam w Polsce. Wszystkie dzieci wychodziły uśmiechnięte od ucha, do ucha! Wspaniała organizacja i doskonałe wykonanie. Pamiętajcie aby rezerwować bilety! Szczególnie w sezonie obłożenie jest ogromne (ale nie odczuwamy nadmiaru zwiedzających).  Wielkie brawa dla twórców i organizatorów! Na zimę planujemy Wrocław i Afrykanarium. Poczekamy aż przetoczą sie pierwsze tłumy zwiedzających i połączymy z pierwszymi lekcjami jazdy na nartach naszego Franka. Jeśli znacie fajne miejsca w okolicach Wrocławia to dawajcie namiary!!!

2 komentarze: