W ostatni czwartek jak co tydzień otrzymałam newsletter Miasta Dzieci i jak zawsze zgłosiłam się do losowania wejściówek na proponowane przestawienia. Ponieważ już kiedyś się nam udało (i było super!) tym razem również trzymałam kciuki. Jakaż była moja radość gdy w piątek otrzymałam maila potwierdzającego, że oto ja otrzymuję 2 wejściówki na przedstawienie "Kto pokona smoka" wystawianego przez teatr ITAKZAGRAMY.
Spektakl został wystawiony na niewielkiej scenie w sali Hotelu InterContinental. Bilet z tego co wiem kosztował 30 zł od osoby. Miejsce spektaklu nieco mnie zdziwiło, ale cóż Mimo pluchy i wiatru urywającego głowę wybraliśmy się na spotkanie z bajką :)
Franek był bardzo podniecony obietnicą zobaczenia smoka - wziął nawet ze sobą gumowego dinozaura na znak solidarności z bohaterem bajki. Przybyliśmy na miejsce przed czasem i pozwiedzaliśmy trochę hotel - z naciskiem na oszklone windy :). Potem wylądowaliśmy w mało kameralnej sali barowej na poziomie -1 i zasiedliśmy na zwykłych konferencyjnych krzesłach. Przed nami ustawiono niewielką scenę. Trochę mi to odebrało urok i magię teatru, ale dzieci na takie rzeczy uwagi nie zwracają a to ich zadowolenie było najważniejsze. Goście byli bardzo zróżnicowani wiekowo - od jakiś 2, do myślę 9 lat.
Z opisu wiedziałam, że przedstawienie będzie lalkowe - niestety jednak nie tak to sobie wyobrażałam. Uwaga będę teraz marudzić :). Lalki były w stylu bardzo amatorskiego "hand-made", scena raczej symboliczna a panie trzymały szmacianych bohaterów w rękach i były cały czas widoczne. Ich twarze, i mimika potwornie rozpraszały małą widownię i w efekcie patrzyliśmy na nie, a nie na lalki, którymi poruszały Na plus muszę dodać, że panie były naprawdę urocze i grały niebywale ekspresyjnie. Na początku Franio nieco przysypiał z nudów, ożywił się na widok konia Siwka i smoka.
Niestety smok nie do końca sprostał jego oczekiwaniom i nie był ani trochę straszny. Najwięcej emocji wzbudziło oczywiście jego ubicie przez Szewczyka Dratewkę. Ogólnie synek uznał, że może być, ale bez rewelacji.
Niestety smok nie do końca sprostał jego oczekiwaniom i nie był ani trochę straszny. Najwięcej emocji wzbudziło oczywiście jego ubicie przez Szewczyka Dratewkę. Ogólnie synek uznał, że może być, ale bez rewelacji.
Po przedstawieniu Franek koniecznie chciał sprawdzić jak wygląda scena z bliska i poskubał nieco kwiatków, zdziwiony, że nie są prawdziwe.
W sumie powinnam być zadowolona - dostałam zaproszenie za darmo, dziecko miało atrakcję, nie siedzieliśmy w domu itd. Oczywiście - super, że nam się udało. Pomyślałam sobie jednak o ludziach którzy wydali na spektakl minimum 60 (a z tego co widziałam, to niektórzy nawet 120) złotych. Moim zdaniem cena biletów była zbyt wysoka w relacji do jakości przedstawienia. Gdyby bajka była wystawiana w takiej formie w domu kultury, przedszkolu albo sali gimnastycznej za 15 zł - to OK. Ale w takich okolicznościach, gdybym wydala 60 zł byłabym ogromnie rozczarowana. Bilety do prawdziwego teatru dla dzieci - GULIWER też kosztują 30 zł! Może gdyby wynajęli salę w mniej ekskluzywnym miejscu cena byłaby trochę niższa? Wiem, że dzieciom niewiele trzeba, żeby się dobrze bawiły, uważam jednak ze organizatorzy powinni szanować też nas rodziców i nasze portfele. Pozostaje mi cieszyć się z zaoszczędzonych pieniędzy i zarezerwować bilety na przedstawienie w sprawdzonym miejscu :) Kolejny teatralny przystanek to teatr GULIWER i przedstawienie "Stoi na stacji lokomotywa"
Mam nadzieję, że nie uznałyście mnie za zrzędę....
nie dziwię się, że byłaś zawiedziona... ja uwielbiam teatr, nie mogę się doczekać jak Synuś trochę podrośnie i będziemy mogli razem chodzić na baje :D
OdpowiedzUsuńJa czekam aż Natalka urośnie :)
OdpowiedzUsuńdobrze, ze o tym piszesz bo ceny sa czasami przerazajace
OdpowiedzUsuńA ja jestem zadowolony, że udało mi się kupić wszystkie bilety na koncerty które chciałem zobaczuć. No i się udało. Super, ale powiedz jedno: kiedy nowy wpis?
OdpowiedzUsuń